Shards of Infinity
Shards of Infinity to najnowsza karcianka wydana w Polsce przez Portal Games. Czy potrzebowaliśmy kolejnego deckbuildera na rynku? Pewnie nie. Jednak czy warto dać szasnę grze? Zapraszam do mojej recenzji.
Shards of Infinity to pojedynkowa gra karciana z mechaniką deckbuildingu, która w polskiej wersji językowej zostanie zaraz wydana przez Portal Games. W pudełku znajdują się elementy do podstawowej wersji gry, czyli cztery plansze postaci z wskaźnikami punktów zdrowia i umiejętności oraz karty, a także dodatek Artefakty przyszłości, który zawiera dodatkowe karty, wśród których znajdują się specjalne artefakty niedostępne w podstawowym zestawie.
Gra osadzona jest w futurystycznym świecie SF, w którym będziemy poszukiwać tytułowych odłamków, które pozwolą nam posiąść niezniszczalną potęgę i odbudować zniszczoną sto lat temu Machinę Nieskończoności. Zgodnie z konwencją pojedynkowych gier karcianych, będziemy zagrywać karty, atakować bohaterów i przeciwników, aby ich wyeliminować i stać się zwycięzcą. Zasady są bardzo proste i jeśli już graliśmy w inne gry oparte na mechanice budowania talii, ogólny zarys rozgrywki jest podobny. Każdy z graczy otrzymuje planszetkę wybranej postaci i ustawia wskaźnik zdrowia na 50. Poziom umiejętności zależy od kolejności. Pierwsza osoba zaczyna z zerem, druga z jednym punktem, i tak dalej. Następnie każdy otrzymuje identyczną początkową talię składającą się z dziesięciu kart, tworzy z niej stos i dobiera pięć kart na rękę. Ot klasyczny deckbuilder, prawda?
Na środku stołu umieszczamy talię zakrytych pozostałych kart i odkrywamy sześć z nich. To jest nasz Rynek Centralny, z którego będziemy kupować nowe karty. To wystarczy, aby rozpocząć podstawową wersję Shards of Infinity. Podczas naszej tury zagrywamy karty z ręki, aby zdobyć odpowiednie korzyści. Za kryształy możemy kupować karty z rynku, moc pozwala nam zaatakować przeciwnika, a dzięki zdrowiu i umiejętnościom przesuwamy odpowiednie wskaźniki w górę. Dodatkowo możemy wykorzystać umiejętności naszej postaci lub zagrać najemników z rynku bez dodawania ich do naszej talii. Podobnie jak w większości tego typu gier karcianych, większość decyzji podejmujemy na podstawie informacji zawartych na kartach.
Istnieje wiele podobnych do siebie pojedynkowych gier karcianych, ale niektóre mają unikalne elementy. W przypadku Shardsów jest to możliwość wynajmowania najemników z rynku. Możemy zapłacić za nich kryształami i w danej turze będą oni działać w naszym imieniu. Ta opcja pozwala nam natychmiastowo skorzystać z karty, na którą nie chcemy czekać, i dodać ją do naszej talii. Jest to przydatne również wtedy, gdy chcemy zapobiec jej zdobyciu przez rywala. Może to być również przydatne w danej turze, ale niekoniecznie chcemy, aby karta ta zbytnio zagrażała nam w kolejnych rundach.
Innym ciekawym elementem, chociaż spotykanym w innych grach, jest uzależnienie niektórych działań od poziomu umiejętności. W zależności od naszego rozwoju w tej dziedzinie, będziemy mogli korzystać z coraz potężniejszych wariantów niektórych akcji. Jest to zachęta do tego, aby najpierw ulepszyć naszą postać, a następnie przejść do silniejszych ataków, zamiast od razu skupiać się na słabszych uderzeniach. Powiem szczerze, że jest to mechanika, która najbardziej przypadła mi do gustu i spowodowała, że tak chętnie powracam do tej gry. To wspaniałe uczycie gdy wylevelujemy swoją postać tak bardzo, że jedną akcją jesteśmy w stanie pokonać naszego przeciwnika.
Pewnym minusem może być również zmarnowany potencjał czterech postaci, które wybieramy na początku gry. Brakuje mi chociaż odrobiny asymetryczności i jakiś unikatowych akcji dla każdej postaci. Na szczęście, dodatek, który jest dołączony, dodaje dwie karty artefaktów do każdej postaci, z których wybieramy jedną i zaczynamy rozgrywkę z nią. To poprawia różnorodność i ciężko mi teraz grać bez tego dodatku. Mocno liczę, że doczekamy się również kolejnych.
Podsumowanie: Shards of infinity nie jest najbardziej rewolucyjnym deckbuilderem, ale już po pierwszej rozgrywce stwierdziłem, że gra się w to bardzo przyjemnie. Mamy wiele możliwości nie tylko odbierania przeciwnikom punktów zdrowia, ale także ich regenerowania. Sama rozgrywka jest dłuższa niż w wielu znanych mi grach pojedynkowych. Dzięki temu rozgrywki są emocjonujące, ponieważ nigdy nie wiadomo, jakie posunięcia podejmie rywal, a także jakie combosy uda nam się aktywować. Nie potrzebowałem kolejnego deckbuildera, ale to nie oznacza, że Shardsy to gra po którą nie warto sięgnąć. Zdecydowanie warto chociaż spróbować! – Winylowe Granie
Udostępnij: